Trafiłem dziś na bardzo trafną obserwację dotyczącą scrumowego „sprintu”. Która skłoniła mnie do kilku refleksji.
Ten komentarz bardzo mocno we mnie zarezonował. Bo scrumowy „sprint” od zawsze stanowił dla mnie pewien zgrzyt. Dlaczego?
Tempo pracy
Jedno z założeń manifestu mówi wprost:
Procesy zwinne umożliwiają zrównoważony rozwój. Sponsorzy, deweloperzy oraz użytkownicy powinni być w stanie utrzymywać równe tempo pracy.
Pozwólcie, że uwypuklę: Równe tempo pracy.
Scrum Guide też o nim wspomina. W sekcji poświęconej Scrum Teamowi przeczytać możemy, że „Równomierne tempo pracy w Sprintach korzystnie wpływa na skupienie i przewidywalność zespołu”.
Odnosząc się do nomenklatury sportowej – sprint to bieg na krótkim dystansie. Jest wyścigiem – z czasem i z innymi zawodnikami.
Czy Scrum Team ściga się z czasem? Jeśli tak jest, to… jest to dobry temat na kolejną retrospektywę. W ramach której warto zastanowić się jak ten wyścig zastąpić równym tempem pracy.
Czy Scrum Team rywalizuje z innymi zespołami? Albo pomiędzy sobą? Jeśli tak jest, to… tym bardziej warto przy okazji kolejnej retrospektywy pochylić się nad tym „jak przebiegał ostatni Sprint w odniesieniu do osób, interakcji, procesów, narzędzi oraz Definicji Ukończenia”. Czyli skupić się na aspektach, które wskazuje Scrum Guide.
Język nośnikiem kultury
Język, którym się posługujemy, jest nośnikiem kultury organizacyjnej.
Robert Richman w „The Culture Blueprint” wspomina, że „stary model” kultury organizacyjnej opiera się na hierarchiczności i ma wydźwięk rozkazująco – kontrolujący („command and control”). A stosowanie wojskowej nomenklatury (angielskie znaczenia pokazują to dobitniej: „recruit”, „fire”, „execute”, „target”) oraz analogii wojennych buduje atmosferę strachu. Bo na wojnie obszar i zasoby są cenione bardziej niż jednostki.
Richman wskazuje, że „nowy model” kultur organizacyjnych wychodzi już poza nomenklaturę sportową („coach”, „team”, „player”) i coraz częściej używamy słownictwa opartego na metaforach odnoszących się do komunikacji. A najbardziej „adekwatne” są te związane z współczesnymi sieciami komputerowymi („sieć”, „programowanie”, „hakowanie”, „architektura”, „projektowanie”, „instalowanie”).
Ale, ale… co z tym Sprintem?
Zgadzam się z Wouterem, że zwrot ten narzuca myślenie o ciągłym wyścigu, ciągłym biegu, ciągłym pędzie. (Czyż Scrum nie jest przepisem na to „jak robić dwa razy więcej, dwa razy szybciej„? ??). I ma się to nijak do „równego tempa pracy”.
Czy liczę na to, że Sprint podzieli los „groomingu” i zostanie zastąpiony innym, bardziej adekwatnym określeniem? Nie sądzę. „Wrósł” on już tak bardzo w ten framework, że zdecydowanie będzie nam towarzyszyć do końca Scruma i o jeden dzień dłużej.
Czy stosuję tę nazwę? No jasne.
Ale chyba jednak bardziej trafna jest dla mnie „iteracja”.